Nastroje przed pierwszym meczem w Lidze Mistrzów nie będą zbyt dobre. FC Barcelona przegrała bowiem z Sevillą 0:2 w pierwszym spotkaniu półfinałowym w Pucharze Króla. Porażka nie jest jednak zaskoczeniem, patrząc na słabość linii ofensywnej w tym pojedynku.
Tylko jedna klarowna sytuacja w całym meczu
Analizując cały mecz, można dojść do wniosku, że FC Barcelona jedyną groźną sytuację stworzyła jeszcze w pierwszej połowie. W 11. minucie spotkania kapitalnym podaniem za linię obrony Sevilli popisał się Antoine Griezmann, ale jego zagrania nie wykorzystał Leo Messi. Strzał z pierwszej piłki Argentyńczyka w sposób instynktowny obronił Bono.
Zobacz także: Angel Di Maria nie zagra z FC Barceloną
Co się nie udało gościom, z nawiązką odbili sobie gospodarze. Świetną akcję przeprowadził Jules Kounde, który zakładając „siatkę” Samuelowie Umtitiemu, znalazł sobie pozycję do strzału i nie dał szans Marcowi-Andre Ter Stegenowi. Barcelona schodziła do szatni przegrywając, ale co gorsza nie mając zbyt wielu argumentów na przestrzeni całej pierwszej części.
Wnioski wyciągnięte w szatni pomogły, aczkolwiek sytuacji nadal brakowało. Wraz z biegiem czasu, Sevilla jest bardziej zamknęła drogę do bramki, której nie mogły znaleźć nawet prostopadłe piłki Messiego. W międzyczasie, faulowany był Jordi Alba, dzięki czemu goście mieli rzut wolny. Powtórki pokazały jednak, że jeśli przewinienie miało miejsce, to już w polu karnym.
FC Barcelonę w 85. minucie dobił jej były zawodnik – Ivan Rakitić, który nie zmarnował sytuacji oko w oko w bramkarzem „Blaugrany”. W ostatniej akcji meczu rzut wolny wykonywał jeszcze Messi, ale jego uderzenie znów obronił Bono. Barcelona musi zatem odrabiać dwie bramki na Camp Nou, co wcale nie jest niemożliwe do wykonania.
fot.gettyimages.com.