Istniało coś takiego jak DNA trenerów FC Barcelona. Były to wspólne cechy charakterów i warsztatu, które sprawiały, że filozofia prowadzenia zespołu była podobna. Nie dochodziło do wielkich rewolucji w stylu. Można było stawiać na to, że Duma Katalonii dołoży kolejne trofeum do klubowej kolekcji. Tak było aż do 2019 roku.
Warto zaznaczyć, że od czerwca 2003 roku każdy kolejny szkoleniowiec dokładał swój mały bądź większy kamyczek do ogródka z trofeami. Niechlubnym wyjątkiem był przedostatni trener, Quique Setién, którego pożegnano bez żalu w sierpniu ubiegłego roku. Jego następca, Ronald Koeman, ma jeszcze szanse na sukcesy w tym sezonie. Po 29. kolejkach traci bowiem zaledwie punkt do liderującego Atlético Madryt, a kolejek do rozegrania jeszcze sporo. Do tego, 17 kwietnia, spotka się w finale z Athletic Bilbao. Może się więc okazać, że sezon, który wcale się dobrze nie toczył, uda się uratować aż dwoma trofeami. To dałoby pewien komfort pracy Koemanowi i pomogłoby budować zespół podczas letniej przerwy.
Wracając jednak do trenerów. Piękna trenerska epoka sukcesów rozpoczęła się od wspomnianego Franka Rijkaarda. Holender nawiązał do najlepszych czasów, gdy Barcelonę trenował jego rodak Johan Cruyff. Przede wszystkim, po sześciu latach, przywrócił Katalończykom tytuł Mistrza Hiszpanii i powtórzył ten wyczyn rok później. Dołożył do tego dwa Puchary Króla. Jednak chyba największym jego osiągnięciem było wygranie Ligi Misterów w 2006 r. nawiązując do wyczynu Cruyffa z 1992 roku. Gdy w 2008 roku drużynę przejmował od niego Pep Guardiola, wydawało się, że będzie ciężko utrzymać się na tym poziomie. Tymczasem były zawodnik Barçy, jak mało kto poczuł tętno klubu i wzniósł go na światowy top.
Swoje stanowisko piastował rok krócej od Rijkaarda, ale sukcesy były zdecydowanie większe. W 2009 i 2011 wygrał Champions League. Trzy razy w ciągu czterech lat był najlepszy w Hiszpanii. Do tego dwa Puchary Króla, trzy superpuchary krajowe, jeden europejski i tytuł klubowego Mistrza Świata. Odchodził, mówiąc że chce odpocząć, że te wszystkie sukcesy odcisnęły na nim piętno i musi nabrać nowych sił. Jego myśl szkoleniową miał kontynuować asystent Tito Vilanova, ale odszedł po roku zdobywając jedynie tytuł mistrzowski.
Zespół nabrał pewnego nasycenia, co widać było rok później, gdy Barca jedynie mogła poszczycić się Superpucharem Hiszpanii pod batutą Gerardo Martino. Niby kolejny wkład do klubowej gabloty, ale jednak dużo poniżej oczekiwań. Kolejne poważne sukcesy nadeszły wraz z panowaniem Luisa Enrique. To również był były zawodnik Blaugrany, który w swoim CV miał też grę w Realu Madryt. Pomysł ponownie wypalił. Dwa tytuły krajowe, trzy Puchary Króla, Superpuchar Europy i Hiszpanii i przede wszystkim zwycięstwo w Lidze Mistrzów. O klubowym mistrzostwie świata też wspomnieć trzeba.
Następca znowu nie miał łatwego życia i nawet dwa tytuły Mistrza Hiszpanii krajowy Puchar i superpuchar nie uszczęśliwiły kibiców. Tyle, że są to ostatnie trofea zdobyte przez FC Barcelona. Wiemy też już, że Duma Katalonii w tym sezonie może zdobyć w tym sezonie tytuły co najwyżej na własnym podwórku. Czy Ronald Koeman ma zwycięskie DNA i wprowadzi swój były klub na zwycięską ścieżkę? A może to nie trenerzy, a wybitni piłkarze gwarantują dobre wyniki i tytuły? Nie przez przypadek bowiem chude lata nadeszły, gdy przygasać zaczęła gwiazda Leo Messiego. Dowiemy się o tym w ciągu najbliższych tygodni.